Wywiad, który przeprowadziliśmy, poruszył temat budzący ogromne emocje w naszej gminie – przyszłość lokalnego szpitala. Od dłuższego czasu debata na ten temat była niezwykle gorąca. Wielu mieszkańców zastanawiało się, co dalej, zwłaszcza w obliczu rosnących kosztów i planów rozmów o fuzji z innymi placówkami.
Paweł Juszczyński na jednej z sesji Rady Miejskiej, fot. archiwum UMIG Bogatynia/bogatynia.sesja.pl
Paweł Juszyński, dyrektor bogatyńskiego szpitala opowiedział nam o kulisach trudnych decyzji, wyzwaniach finansowych i szansach, jakie niesie ze sobą ewentualne połączenie z innymi szpitalami. Dyrektor Juszyński odpowiedział na pytania, które budziły największe wątpliwości, starając się uspokoić obawy zarówno mieszkańców, jak i Rady Miejskiej. O temacie pisaliśmy już w artykule Sesja Rady Miejskiej w Bogatyni: przyszłość szpitala i ważne decyzje.
Redakcja bogatynia.info.pl: Uchwała upoważniająca Pana do rozmów w sprawie połączenia szpitali wywołała burzliwą dyskusję. W jakim stopniu widzi Pan w tym szansę, a w jakim ryzyko, biorąc pod uwagę, że Radni twierdzą, iż samorządowcy pozbawiający szpital podmiotowości to „samobójcy”?
Paweł Juszczyński, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Bogatyni: Na wstępie chciałbym odnieść się do określenia „burzliwa dyskusja” – za każdym razem, gdy jest poruszana kwestia szpitala, spotyka się to z napięciami na sesjach Rady Miejskiej. Rzekłbym nawet, że jest to typowa sesja poświęcona sprawom szpitala.
Chciałbym zaznaczyć, że to nie Dyrektor będzie podejmował jakiekolwiek decyzje dotyczące struktury szpitala, to jest zadanie Rady Miejskiej. Jednocześnie chciałbym, aby Rada Miejska brała czynny udział w tych rozmowach i ustaleniach, tak aby mogła sama przewidzieć korzyści i ewentualne zagrożenia oraz formułować swoje oczekiwania co do struktury szpitala. Nie bez znaczenia pozostanie pozycja szpitala na rynku świadczeń zdrowotnych w przypadku utworzenia jednego podmiotu, jakim będzie Szpital w Zgorzelcu i Bolesławcu, bez uwzględnienia naszej jednostki. Pozostaniemy jako placówka medyczna sami sobie. Płatnik, czyli NFZ, nie będzie zainteresowany podnoszeniem dostępności świadczeń na naszym terenie. Musimy pamiętać, że jesteśmy szpitalem gminnym, owszem, o rozbudowanej strukturze jak na szpital gminny, ale dla płatnika jesteśmy zbyt małą jednostką. Trzeba mieć na uwadze, że płatnik też liczy pieniądze i w tak trudnej sytuacji ekonomicznej NFZ będzie realizował finansowanie tylko w obszarach świadczeń zdrowotnych, bez przenoszenia tego zysku w struktury nieopłacalne.
Twierdzi Pan, że nowelizacja ustawy i rosnące koszty zmuszają do działania. Czy nie ma innych, alternatywnych rozwiązań, które pozwoliłyby utrzymać samodzielność placówki bez konieczności podejmowania rozmów o fuzji?
Alternatywnym działaniem byłoby wprowadzanie radykalnych zmian w obszarze restrukturyzacji poprzez likwidowanie lub przekształcanie oddziałów, które przynoszą stratę. Co za tym idzie, dostosowanie szpitala do realnych potrzeb, a nie intencjonalne prowadzenie poszczególnych struktur, które nie są wykorzystane w odpowiednim potencjale. Jest to wyłącznie kwestia ilości mieszkańców w gminie, która cyklicznie ulega zmniejszeniu.
Gmina dokłada do szpitala około miliona złotych miesięcznie. Jakie konkretnie programy naprawcze wprowadzono w przeszłości, aby uniezależnić placówkę od tego wsparcia?
O planach naprawczych już Państwo pisali dosyć obszernie, nie widzę powodu, aby się powtarzał. Plany naprawcze są sukcesywnie sporządzane, są realizowane w porozumieniu z płatnikiem, który uchyla się od partycypowania w realizacji poszczególnych wariantów. Mam tu na myśli rozszerzenie działalności oddziału ZOL, pomimo gwarancji, jaką dostałem, płatnik nie realizuje rozszerzenia kontraktowania tych świadczeń, mimo że wskazujemy potrzeby w tym zakresie. Mówimy tu o ZOL-u, tomografii oraz diagnostyce gastro- i kolonoskopii. Kolejnym problemem jest podejście do planów naprawczych Organu Założycielskiego, jakim jest Rada Miejska, jako organ tworzący, która stoi na straży funkcjonowania oddziałów nawet przynoszących stratę, z uwzględnieniem małej ilości pacjentów w tych oddziałach, a co za tym idzie, zwiększonego kosztu hospitalizacji w przeliczeniu na pacjenta.
Jakie są, Pana zdaniem, główne przyczyny tak złej kondycji finansowej szpitala, której wyrazem jest strata w wysokości 12,2 miliona złotych za rok 2024? Co z realizacją programów naprawczych?
Pomimo realizacji planów naprawczych, które nie są ostatnie, bo taki plan naprawczy jest składany za każdym razem, kiedy w sprawozdaniu finansowym została wygenerowana strata szpitala. Na złą kondycję, tak w skrócie, można wskazać dwie główne przyczyny. Pierwsza to coroczny wzrost wynagrodzeń, na który płatnik nie przekazuje środków, druga to wycena świadczeń, która jest relatywnie inna – mniejsza niż w szpitalach powiatowych m.in. z powodu spadku ilości ludności oraz charakteru zabezpieczenia szpitalnego, który z zasady dotyczy tylko gminy.
Radny Artur Oliasz stwierdził, że to NFZ, a nie gmina, powinien pokrywać niedobory. Jakie działania podejmuje Pan w stosunku do NFZ, aby zapewnić, że koszty świadczeń są realnie pokrywane?
Na działania płatnika, czyli NFZ, dyrektor szpitala nie ma realnego wpływu, poza tym, że średnio raz w miesiącu jestem na rozmowach w NFZ, negocjacjach i ustaleniach, które ostatnio nie przynoszą oczekiwanego rezultatu. Szpital, jak i pracownicy, realizują zwiększony plan wykonania i rozliczania świadczeń, co realnie przynosi wynik dodatni w postaci corocznego zwiększania wartości kontraktu, ale i również zwiększenie wypracowania punktów do wypracowania w skali roku dla szpitala, biorąc pod uwagę ilość pacjentów. Dojdziemy do momentu, że tego pułapu punktowego nie wypracujemy. Szpital rozszerza ofertę w zakresie działalności, np. ortopedycznej czy neurochirurgicznej, niemniej jednak wycena tych świadczeń dla szpitala gminnego jest zbyt niska. Sam płatnik nie prowadzi kalkulacji wycen, on tylko dystrybuuje środki zgodnie z wyceną przez Agencję Technologii i Taryfikacji Świadczeń Medycznych. Na chwilę obecną, jak i poprzednie stanowisko płatnika, nie jest zainteresowany, aby szpital gminny prowadził działalność specjalistyczną z powodu już posiadanego szpitala wielospecjalistycznego na terenie powiatu, o czym niejednokrotnie wspominałem.
Radny Jerzy Wiśniewski nawiązał do historycznych protestów mieszkańców przeciwko restrukturyzacji szpitala w 2003 i 2013 roku. Jakie ma Pan argumenty, aby uspokoić obawy mieszkańców, że tym razem nie dojdzie do likwidacji placówki?
Wszystko zależy, jakiej narracji zaczniemy kibicować. Co Pan rozumie pod pojęciem likwidacja? Czy dostosowanie świadczeń zdrowotnych do potencjału gminy będzie likwidacją? Ja obawiam się, abyśmy jako gmina nie zostali całkowicie bez oddziałów szpitalnych z powodu braków kadrowych, a w zamian, jako odosobniony szpital w powiecie, nie dostaniemy innej możliwości przekształceń i zmian strukturalnych szpitala, przy uwzględnieniu możliwości połączenia się szpitala w Zgorzelcu i Bolesławcu.
Mówił Pan o drastycznym wzroście wynagrodzeń wynikającym z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia. W jaki sposób szpital planuje poradzić sobie z tym problemem?
Szpital nie ma możliwości zaradzenia temu problemowi, który jest problemem ogólnopolskim. Chcąc prowadzić szpital i oddziały szpitalne, jesteśmy zmuszeni przestrzegać norm zatrudnienia pracowników medycznych w poszczególnych oddziałach szpitalnych. Nieprzestrzeganie norm zatrudnienia pracowników medycznych wiąże się z utratą kontraktu w danym obszarze, już i tak przy potężnych brakach kadrowych, nie tylko w naszym szpitalu. Jednocześnie musimy być otwarci na oczekiwania rynkowe w zakresie wynagrodzeń. Proszę mi uwierzyć, nie ma zbyt wielu chętnych do pracy w szpitalu gminnym, oddalonym od większych, rozbudowanych ośrodków medycznych.
Przed objęciem stanowiska w Bogatyni, pracował Pan w szpitalu w Zgorzelcu. Czy Pana wcześniejsze doświadczenia z tamtą placówką mają wpływ na obecne rozmowy o ewentualnej fuzji?
Nie, absolutnie. Moja praca w Szpitalu w Zgorzelcu nie przekłada się na podejmowanie racjonalnych i potrzebnych rozmów ze szpitalami czy innymi dyrektorami. Jako dyrektor wskazuję, że to mój obowiązek, abym analizował bieżącą sytuację nie tylko ekonomiczną, ale i uwarunkowania systemowe i prawne, w taki sposób, aby wyczerpać wszystkie możliwości zarządcze, które będą dobre dla szpitala i jego pracowników.
W kontekście planów fuzji z placówkami w Zgorzelcu i Bolesławcu, czy jest to dla szpitala w Bogatyni ostatni moment, aby „wsiąść do tego pociągu”, biorąc pod uwagę, że rozmowy między tymi szpitalami już trwają?
Nie wiem, czy to ostatni moment, ale na pewno ważny i potrzebny. Musimy do tych rozmów i negocjacji przystąpić bez względu na to, jaką końcową decyzję podejmie organ prowadzący.
Rada Miejska podjęła również uchwałę o ponownym zatwierdzeniu sprawozdań finansowych za lata 2018–2021. Jakie były powody tej decyzji i czy miało to związek z aktualną, trudną sytuacją finansową szpitala?
W tym przypadku chodziło o czysto techniczne dostosowanie poprzednich sprawozdań finansowych do przepisów Ustawy o rachunkowości, która wskazywała potrzebę zmiany zapisów sprawozdań finansowych w programie XML, a nie w wersji papierowej. Nie ma to absolutnie wpływu na obecną sytuację finansową zespołu. Zostało to ujednolicone i dalsza część sprawozdań zostanie również przekazana i zatwierdzona w sposób cyfrowy po badaniu biegłych rewidentów, które zakończy się w grudniu i obejmuje poprzednie trzy lata. Taki sposób wprowadza jednolity system weryfikacji sprawozdań oraz ich analizę przez Ministerstwo Finansów i KRS.
Paweł Juszyński