Głównym powodem planowanej konsolidacji lecznictwa bogatyńskiego ze zgorzeleckim są problemy finansowe naszego SP ZOZ i naszej gminy. Byłoby więc wskazane nie nadużywać stwierdzeń, że zmiany mają na celu przede wszystkim dobro mieszkańców


Nie sposób w tej chwili merytorycznie wypowiedzieć się na temat propozycji, przedstawionej przez dyrektor Barczyk. Przekazana radnym analiza jest dość ogólnikowa i chociaż wskazuje kierunek działania, nikogo nie przekona, że zmiany zagwarantują lepszą opiekę medyczną mieszkańcom czy chociażby utrzymanie dotychczasowego poziomu dostępności.

Z pewnością dla kobiet oczekujących dziecka istniejący stan rzecz jest dużo wygodniejszy. Również poczucia bezpieczeństwa, wynikającego z faktu istnienia szpitala w bezpośredniej bliskości, nie da się łatwo zastąpić wizją sprawniejszego transportu medycznego. Nie od rzeczy jest bowiem zapytać, czy nawet dwie karetki zagwarantują bezpieczeństwo w razie jakichś poważniejszych, nadzwyczajnych zdarzeń czy zagrożeń.

Jeżeli więc ktoś chce przekonać społeczeństwo do zmian, musi to uczynić w sposób wiarygodny. Sprecyzowania wymaga wiele rzeczy, poczynając od jasnego określenia, jak miałby funkcjonować i jak byłby wyposażony oddział ratunkowy. Istotna jest także kwestia zatrudnienia obecnego personelu – na razie brak konkretnych propozycji. Wprawdzie oczekiwane porozumienie ma różne sprawy uregulować, ale czy niektóre z nich nie zostały już w pewnym stopniu przesądzone, skoro dyr. Barczyk została upoważniona do prowadzenia procedur kontraktowych z NFZ w imieniu bogatyńskiej placówki?

Ograniczenie mieszkańcom dostępu do informacji nie sprzyja wiarygodności. Ostatnia sesja na pewno wzbudziłaby wielkie zainteresowanie – dawno nie pojawiła się kwestia aż tak dotykająca lokalną społeczność, jak przyszłość naszej służby zdrowia. Niestety, jak wiadomo, rada gminy odrzuciła swego czasu wniosek o przywrócenie relacji z sesji w kablówce.

Presja czasu nie sprzyja wypracowaniu optymalnej wizji. Związki zawodowe, działające w SP ZOZ, dopiero po otrzymaniu konkretnych propozycji przedstawią stanowisko. Nie wiemy nic o tym, czy gmina będzie w razie konsolidacji współfinansować służbę zdrowia. A przy tym jest jeszcze jedna kwestia, która osłabia wiarygodność stanowiska naszego urzędu: trudno pracowników służby zdrowia przekonywać o realiach ekonomicznych, skoro wydatki budżetu gminy mało mają wspólnego z gospodarnością.

Śmiech pusty, litość i trwoga musiały ogarnąć każdego, kto na ostatniej sesji słuchał, jak prezes Górski przekonał radę do poręczenia pożyczek, które już zostały zaciągnięte, a pieniądze wydane. Będziesz te 7 milionów spłacać kilkanaście lat, drogi Czytelniku. Do annałów rady przejdą także wyjaśnienia na temat wodociągowych inwestycji, na które gmina dała co najmniej dwa i pół miliona złotych więcej niż to wynika z kosztów.

Burmistrz nie widział problemu, mało tego, przekonywał radę, że spółka spłaci swoje długi. Cóż, gdyby nie 2 miliony złotych dopłaty z budżetu do ceny wody, płaciłbyś, Czytelniku, prawie 16 zł za metr sześcienny. Ale że dopłata pochodzi z Twoich podatków, to i tak tyle de facto płacisz. A właśnie taką sumą, czyli dwoma milionami złotych, dysponuje spółka na konieczne remonty i spłaty.

Jak ironiczny komentarz do sytuacji w gminie brzmią w mediach wypowiedzi wiceburmistrza Matelskiego, który chwali się przeznaczeniem dawnej strażnicy WOP na Wielofunkcyjny Ośrodek Pomocy. To dobrze, że gmina dba o wygodę pracowników samorządowych, ale nie zmienia to faktu, iż nowy budynek oznacza także nowy koszt. Rodzi to również pytanie o hierarchię wartości: oszczędności dotknęły mocno oświatę, szuka się ich teraz w służbie zdrowia. Jeżeli czasem się słyszy, że służba zdrowia to worek bez dna, warto pamiętać, że worek z napisem „administracja” przewyższa całkowity koszt utrzymania SP ZOZ.

Oczywiście, utrzymanie szpitala nie jest zadaniem gmin, a administracja musi istnieć i powinna być dobrze opłacana. Zgoda. Ale tak czy owak zachęcam do zadumy: sam urząd to 163 etaty. Wydatki bieżące urzędu (odliczyłem wydatki majątkowe, w tym dwa nowe samochody – 1,8 mln zł) wyniosły w roku 2011 około 16 mln zł (uwzględniam 0,3 mln zł zobowiązań). Prócz tego urząd dysponował kwotą 1,5 mln zł na „promocję” i na „pozostałą działalność”. A ile wyniosły koszty utrzymania SP ZOZ, który zatrudniał 190 osób na etacie i 34 na kontrakcie? 15 mln zł.

Gwoli ścisłości należałoby dodać, iż liczba etatów w OSiR wynosi 25, a w OPS 29,5 (przy czym pomijam 31 etatów dotyczących usług opiekuńczych). Projekt budżetu na rok 2006 przewidywał 120,5 etatów w urzędzie, 16,75 w OSiR oraz 21,5 w OPS. W ubiegłym roku na wdrożenie systemu elektronicznego obiegu dokumentów i sprzęt komputerowy urząd wydał 1,235 mln zł, nie licząc 35 tys. zł dla nowo powstałego Wydziału Komunikacji Społecznej z przeznaczeniem na kamery, komputery i programy. Na jeden samochód w dyspozycji urzędu przypada 45 litrów paliwa dziennie, wliczając dni wolne od pracy. To kilka razy więcej, niż zużywają auta służbowe urzędu miasta Wrocław czy urzędu wojewódzkiego.

Dlatego nie dziwię się, że burmistrz nie chce relacjonowania sesji w kablówce – lepiej, żeby mieszkańcy nie słyszeli interpelacji, na które brak odpowiedzi. I lepiej, żeby nie widzieli burmistrza, pogardliwie zwracającego się do pani Maciochy, gdy przedstawiała oczekiwania związków zawodowych, działających w SP ZOZ.

Jak w piosence Edyty Geppert – nie dziwi nic.

Jerzy Wojciechowski

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.