Są dwa główne powody obecnego zamieszania wokół bogatyńskiej służby zdrowia: brak prawdziwej debaty na temat jej przyszłości oraz brak informacji o zamierzeniach samorządu, a przede wszystkim burmistrza


Konieczność dofinansowywania szpitala od chwili jego przejęcia w 2000 r. rodziła pytanie, czy taki stan rzeczy jest możliwy do utrzymania na stałe. Zacznijmy od tego, że w bieżącym roku w budżecie gminy zaplanowano na dofinansowanie SP ZOZ 2,135 mln zł. Na gminie spoczywa też odpowiedzialność za inwestycje zespołu – głównym zadaniem na rok 2012 jest budowa Wiejskiego Ośrodka Zdrowia w Porajowie. Na to zadanie, o wartości kosztorysowej niemal 2,8 mln zł, gmina przeznaczyła 800 tys. zł.

Największych inwestycji wymaga obecnie budynek szpitala, co oznacza konieczność znalezienia w ciągu najbliższych kilku lat kilkudziesięciu milionów złotych. Jeśli nie zostanie przeprowadzona modernizacja, jak też nie zostanie zakupiony nowy sprzęt medyczny oraz techniczny, działalność lecznicza może zostać zamknięta. Wprawdzie termin dostosowania do standardów unijnych przesunięto z roku 2012 na 2016, lecz problem jest palący. W grudniu 2010 r. dyrektor SP ZOZ wskazywał w piśmie do burmistrza, że niezbędna jest modernizacja oddziału chirurgicznego, ginekologiczno – położniczego, izby przyjęć, dobudowa nowej windy i wymiana starej, wymiana pokrycia dachu oraz termomodernizacja szpitala. Na pół miliona złotych oszacował także najpilniejsze zakupy sprzętu medycznego.

Konieczność przeprowadzenia części z tych inwestycji wynika z nakazów jednostek kontrolujących – dotyczy to izby przyjęć, modernizacji oddziału chirurgicznego (szacunkowy koszt ok. 0,5 mln zł) czy wymiany starej windy (ok. 250 tys. zł). Aby w pełni uzmysłowić sobie trudną sytuację SP ZOZ, należy przypomnieć pismo dyrektora zespołu do burmistrza z marca bieżącego roku. Dyrektor Kulczycki, apelując o pokrycie straty za rok 2011 (1,6 mln zł), stwierdził, iż zespół utracił płynność finansową i nie stać go na pokrycie obowiązkowego ubezpieczenia (oferta PZU S.A. wynosiła ok. 252 tys. zł.)

Rada gminy i miasta wyraziła zgodę na zmianę wierzyciela wobec przeterminowanych należności (to 1,6 mln zł z łącznej kwoty zobowiązań niemal 4,3 mln zł na koniec 2011 r.), co także wiąże się z określonymi kosztami. Przypomnę, że wyniki zespołu za 2011 rok nie napawają optymizmem: strata była prawie o milion złotych większa niż w roku 2010 (koszty wzrosły o 400 tys. zł, a przychody zmalały o 600 tys. zł). W tym roku strata wyniesie prawdopodobnie 2 mln zł – przychody zespołu to 14 mln zł, a koszty 16 mln zł.

Od przyszłego roku poczynając, gdyby SP ZOZ pozostał własnością gminy, trzeba by było bezwzględnie pokryć ubiegłoroczną stratę Trzeba też byłoby obsługiwać i spłacać resztę zadłużenia oraz inwestować w infrastrukturę. Niestety, nikt jak dotąd nie przedstawił żadnej symulacji tych kosztów. Wszelkie próby podjęcia tematu zmian w naszym lecznictwie były przez burmistrza ucinane, nawet nieśmiałych planów oszczędnościowych dyrektora SP ZOZ z ubiegłego roku nie poddano pod dyskusję na sesji rady gminy i miasta.

Za wszystko jednak kiedyś przychodzi rachunek. O ile u progu rządów obecnego burmistrza (na koniec 2006 r.) zadłużenie gminy wynosiło ok. 11,5 mln zł, na koniec tego roku wynieść ma prawie 53 mln zł. Do tego doliczyć trzeba zobowiązania MZGK, które na dzień 31 grudnia ubiegłego roku sięgały 2,5 mln zł. Na 7 mln zł jest prognozowane zadłużenie BWiO S.A., którego spłata obciąży tak czy owak budżet gminy.

Prawdziwym źródłem naszych problemów jest rosnące zadłużenie gminy i to ono postawiło sprawę SP ZOZ na ostrzu noża. Nie rozstrzygając, czy celowe jest pozostawienie szpitala w obecnym kształcie, warto dostrzec, iż wcześniej gmina przeznaczała na służbę zdrowia znacznie większe kwoty. Na przykład w latach 2004 – 2006 dotacja wynosiła rocznie 2,5 mln zł, co stanowiło mniej więcej 2,4% budżetu. W latach 2007 – 2009 gmina dotowała SP ZOZ średnio kwotą 2 mln zł rocznie, co stanowiło około 1,6 % wydatków. Relację do budżetów po powodzi pomijam, gdyż nie były to budżety typowe.

Można zatem postawić następującą tezę: przy rozsądnym gospodarowaniu budżetem gminę byłoby stać na współfinansowanie służby zdrowia – nawet w obecnym kształcie. Niemniej należało przez ostatnich 12 lat przeznaczać dotację głównie na modernizowanie zespołu oraz przeprowadzić zmiany, nadające zespołowi optymalny dla mieszkańców kształt.

Rzeczywistej dyskusji jednak unikano. Dzisiaj powraca hasło, że trzeba SP ZOZ utrzymać w dotychczasowym kształcie. Być może i sam burmistrz, wiedząc, jaki nieprzychylny osąd społeczny spotyka pozostawionego samopas p. Stachyrę, ogłosi, że jednak szpital pozostanie. Ale prawda jest brutalna: gmina, mając mnóstwo czasu, nie wypracowała własnej wizji, w jakiej formie zespół najlepiej służyłby społeczeństwu. A decyzja o utrzymaniu SP ZOZ w dotychczasowym kształcie może oznaczać za parę lat konieczność likwidacji.

Jeśli bowiem o czymś trzeba mówić jasno, to o tym, że Bogatynia najwyraźniej popada w finansowe tarapaty. Jeszcze w tym roku gmina wzięła 22 mln zł kredytu, między innymi na spłatę pożyczek i kredytów, zwiększając przy tym zadłużenie o ponad 14 mln zł. Ale w nieskończoność tak się nie da. Spłaty kredytów, pożyczek i poręczeń kosztowały gminę w zeszłym roku 5,7 mln zł, w tym roku ma to być 7,8 mln zł, w następnym zapewne jeszcze więcej. Obsługa długu ma w tym roku kosztować gminę ok. 3,2 mln zł, a ze spłatą kredytu, poręczonego SP ZOZ – 3,7 mln zł (w 2006 r. obsługa długu wyniosła ok. 0,5 mln zł).

30 sierpnia ma się odbyć spotkanie pracowników SP ZOZ z przedstawicielami samorządów oraz dyrekcjami zespołów opieki zdrowotnej z Bogatyni i Zgorzelca. Czy zostanie wkrótce wypracowane wspólne stanowisko, trudno przesądzać. Każdy, kto oczekuje już dziś jasnej deklaracji od radnych, musi pamiętać, że odpowiadają oni nie tylko za dzień dzisiejszy, ale także za jutro gminy. Zbyt łatwo w tej kwestii o populizm.

Jak dotąd, brakuje nie tylko rzetelnej debaty, ale też informacji. Cóż, część społeczeństwa, karmionego propagandą sukcesu, wciąż jest zapewne przekonana, że mieszka w bogatej gminie. Przyczyniła się do tego i rada gminy, zgodnie z życzeniem burmistrza odrzucając wniosek o przywrócenie w kablówce relacji z sesji. Celem tego artykułu jest więc jedynie przybliżenie danych, które mogą Czytelnikowi ułatwić własną ocenę sytuacji.

Jerzy Wojciechowski

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.