Dwie jałówki przekroczyły granicę polsko - czeską i nieświadomie stały się przedmioty poprawy stosunków bilateralnych między sąsiadami. Odnalazły się szczęśliwie i wróciły do domu.
Grafika przysłana do redakcji
Dwie jałówki zniknęły z gospodarstwa ekologicznego w przygranicznej miejscowości Oldřichov na Hranicích. Czeski internet pisał o prawdopodobnej kradzieży. Właściciele rozpoczęli poszukiwania. Pani Petra z gospodarstwa zwróciła się m.in. do naszej redakcji z prośba o nagłośnienie tematu. Po umieszczeniu ogłoszenia niemal natychmiast internautka wskazała miejsce zagubionych zwierząt. Były w Białopolu. Właściciel odebrali czworonogi i przysłali do nas chwytający za serce tekst: "Wielkie podziękowania dla porządnych ludzi w Polsce, którzy bardzo nam pomogli. Jałówki są w domu".
Przypomnijmy przy okazji wielką ucieczkę stada, które dwa lata temu "terroryzowało" bogatynian (vide Krowy uciekły do Bogatyni, bo zaatakowały je wilki). Musiała interweniować policja, aby zganiać zwierzęta z drogi. Pod koniec 2020 roku grupa wilków zaatakowała stado jałówek w pobliżu miejscowości Višňová obok Frýdlantu. Zabito cztery cielęta, część przestraszonego stada przedarła się przez ogrodzenie pod napięciem i uciekła do pobliskiej Polski. Przed krowami ostrzegał wówczas również bogatyński magistrat, o czym informowaliśmy w artykułach UMiG Bogatynia ponownie w sprawie krów oraz UMiG: nie dokarmiać krów, będą wyłapywane. Historia dzikich jałówek, które od czasu do czasu odwiedzały cmentarz miejski czy obwodnicę, urzekła także media w sąsiedniej Saksonii.