Szpital Gminny w Bogatyni, fot. archiwum bogatynia.info.plArtykuł pani Anny Maciochy z 11 sierpnia w sprawie przyszłości SP ZOZ wywołał burzliwą dyskusję w Internecie. Pozostaje jedynie wyrazić ubolewanie, że prawdopodobnie mamy już do czynienia z przysłowiową musztardą po obiedzie

Jak zwykle w takich sytuacjach, warto uporządkować fakty. Ustawa o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 nie pozostawia złudzeń. W myśl artykułu 59 gmina jako właściciel SP ZOZ może ewentualną stratę zespołu pokryć w terminie 3 miesięcy od upływu terminu zatwierdzenia sprawozdania finansowego. Jeśli gmina tego nie uczyni, rada gminy musi w ciągu 12 miesięcy od wspomnianego wyżej terminu podjąć decyzję o zmianie formy organizacyjno – prawnej albo o likwidacji zespołu.

Zauważmy, że to nie ustawa stworzyła problem. Od 2000 roku gmina jest właścicielem SP ZOZ, od tamtej też pory niejednokrotnie powracało pytanie, jaki kształt bogatyńskiej służby zdrowia byłby najwłaściwszy. Szkoda, że w tej kwestii zabrakło długofalowej strategii, a o zmianach zaczęto mówić pod presją czasu i w obliczu rosnących trudności finansowych gminy. Jeszcze podczas sesji rady gminy i miasta w czerwcu 2011 roku pojawiła się szansa na rzeczywistą debatę o bogatyńskiej służbie zdrowia. Zamiast tego radni po raz kolejny usłyszeli zapewnienia o dobrej kondycji finansowej gminy i stwierdzenia, że wszelkie próby zmian są niesłuszne, niepotrzebne i szkodliwe dla mieszkańców.

Największe kontrowersje zawsze wzbudzał szpital. Jak wiadomo, głównym argumentem za pozostawieniem ostatniego w Polsce szpitala gminnego jest specyficzne położenie gminy oraz funkcjonowanie na jej terenie potężnych zakładów pracy. Względy bezpieczeństwa sugerują zatem konieczność zapewnienia w gminie możliwości podjęcia jak najszybszych działań ratujących życie. Głównym argumentem przeciw są rosnące koszty utrzymania i zadłużenie SP ZOZ, jak też konieczność znalezienia co najmniej 20 milionów złotych na inwestycje. Od roku 2000 do chwili obecnej gmina wsparła utrzymanie SP ZOZ kwotą około 30 mln zł, nie licząc różnych wydatków inwestycyjnych.

Rada gminy i miasta zajęła się sprawozdaniem SP ZOZ za rok 2011 w kwietniu. Wynikało z niego, że strata ubiegłoroczna to około 1,6 mln zł, a zobowiązania na koniec roku sięgały ponad 4,2 mln zł. Podczas sesji wciąż była mowa o utrzymaniu SP ZOZ w dotychczasowej strukturze właścicielskiej, a rada zaakceptowała wniosek komisji do spraw zdrowia i spraw socjalnych o pokrycie strat, zgodnie z którym w sierpniu zespół miał otrzymać 800 tys. zł. Cóż, kiedy nie wskazano źródeł sfinansowania tego wniosku, obligując skarbnika gminy do znalezienia środków – taki sposób podejścia do finansów gminy, nie jedyny raz zresztą, trudno uznać za poważny.

Jednak wkrótce, bo już 22 czerwca, rada gminy i miasta podjęła uchwałę intencyjną w sprawie zamiaru połączenia SP ZOZ w Bogatyni z Wielospecjalistycznym Szpitalem – SP ZOZ w Zgorzelcu (wniosek Wydziału Polityki Społecznej i Świadczeń Socjalnych uzyskał aprobatę burmistrza). Uchwała miała umożliwić burmistrzowi „podjęcie działań, zmierzających do opracowania i przedstawienia radzie gminy i miasta koncepcji połączenia”. Podczas sesji radnym nie przedstawiono żadnych, chociażby wstępnych informacji, na temat stanowiska gminy i oczekiwanego kształtu bogatyńskiej służby zdrowia.

Trudno się dziwić, że informacje, które pojawiły się ostatnio, wywołały dezorientację, budząc niepokój społeczny. Wiele wskazuje przecież na to, że gmina umywa ręce, decyzje o kształcie naszego lecznictwa pozostawiając komu innemu: we wspomnianym artykule pani Maciochy czytamy, iż pani dyrektor Zofia Barczyk działa z upoważnienia burmistrza, pracując nad planem zmian. Przewodniczący rady gminy i miasta, p. Stefaniak, w wywiadzie wyraża niepokój, że nie powstał zespół, który miał uczestniczyć w negocjacjach. Do rangi symbolu urasta zachowanie burmistrza na spotkaniu z pracownikami SP ZOZ, kiedy to po dwudziestu minutach wyszedł, pozostawiając na placu boju swego zastępcę, p. Stachyrę. Nie pierwszy to przypadek skrywania się za zastępcami, gdy nie ma się czym chwalić.

Raczej nie sądzę, aby plan pozostawienia w miejsce bogatyńskiego szpitala jedynie zakładu opiekuńczego z oddziałem internistycznym powstał w gminie. A czasu było aż nadto, aby już dawno stworzyć wizję bogatyńskiej służby zdrowia – może skromniejszej, lecz dającej niezbędne poczucie bezpieczeństwa. Trudno bowiem negować potrzebę zmian – ale to gmina powinna była określić ich zakres, nie czekając na kryzys finansów europejskich czy ustawowe zmiany, wymuszające decyzje.

Nie sposób przy okazji nie wspomnieć o dwuznaczności, która pobrzmiewa w słowach, że gminy już nie stać na utrzymywanie służby zdrowia w dotychczasowym kształcie. Owszem, racjonalizacja wydatków jest niezbędna, ale dlaczego nie dotyczy to kwitnącej administracji? Dlaczego nie dotyczy to spółek gminnych, zwłaszcza BWiO? Zadłużenie tej ostatniej w tym roku przewyższy o kilka milionów złotych zadłużenie SP ZOZ. Nie sposób także zapomnieć o niegospodarności – od milionowych strat podczas odbudowy mostów po odbijające się do dzisiaj czkawką Karbonalia.

Za pieniądze przekazywane zespołowi można było modernizować SP ZOZ pod warunkiem dokonania określonych reform. Mniejszy i nowocześniejszy zespół, przy lepszej gospodarce finansami, gmina byłaby w stanie dotować. Dzisiaj pozostaje nam jedynie przyglądać się temu, co nam ktoś łaskawie zostawi. I wygląda na to, że radni połączenie naszego zespołu ze zgorzeleckim, bez względu na jego kształt, będą musieli wkrótce zaakceptować. Taki będzie zapewne skutek braku wizji oraz demagogicznych obietnic.

Alternatywą jest likwidacja bogatyńskiego SP ZOZ, z uwagi na fatalny stan finansów gminy.

Jerzy Wojciechowski

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.