Bo już dawno Was opisali, zmierzyli i sprofilowali. A dane zapisali, graf. PitfallZagotowało się ostatnio. Zdarza się. Gdzie się kręci, tam temperatura rośnie. Bywało i wcześniej tu i tam gorąco, latało to i owo w obie strony – jak to w emocjach silnych. Tymczasem jakoś wrażenie mam, że to teraz ma nieco inny wymiar – choć możliwe, że już to kiedyś grali, jednak w pamięci grzebać mi się nie chce - bo całkiem możliwe że nic w niej nie ma. Jedno się wydaje. O sieć ludziom poszło. O oburzenie

Rozlało się ono w świętym prawie po pajęczynie, oburzenie wspomniane strachem jakby podszyte, nakryte narzutką wyszytą w histeryczne wzory. Wystrzeliło znaczkami zakazu, jakimiś maskami takimi co drukować się mają, lajkami, dontlajkami i wszystkim tym czym wyrazić może się kontra lub pro... O jakieś coś idzie, co wszystkim może być – i niczym. Coś już wiadomo. Słyszy się.

Ktoś już podobno czytał i wie, inni wiedzą twierdząc że nie czytali – a wyszło formalnie że tak, że wiedzą i zgodę wstępna swoją dali, szum się zrobił, reszta gęby rozdziawia z ciekawości tego co się dzieje. Ciekawi ich, ruch się zrobił i szum spory – rąk potrzeba, a to prosto tak do walki ruszyć, jakby klan wrogi tyci kliknięciem zmieść z online'owego pola. Nie wiedzą do końca o co idzie, ale nieważne. Coś się ma skończyć podobno, więc dołączają się do buntu, jak każdy się buntuje kiedy potencjalnie może się ukrócić... Ale co?

„Jak to co, to tak zrobione – ułożone, że wszystko może być, cokolwiek. Zagrożenie idzie” - dalej nie wiadomo dokładnie, ale temperatura rośnie mimo to. Hasła: INWIGILACJA – na przykład. Pływa toto po samym wierzchu oburzenia, niczym oka w rosole. Zamieszane, przygłaskane i tak wypływa. Bo nikt nie lubi jak się go śledzi, a kroki notuje. Więc bunt. A ten trzeba wyrazić. Jak ?

Najłatwiej nie lubić lubienia zjawiska powszechnej kontroli i regulacji. Podpatrywania i podczytywania. Możliwości są duże. Sieć globalna ma narzędzia do skupiania ludzi w jednym wspólnym cybermiejscu, zupełnie dobrowolnie, daje im możliwości działania na wielu płaszczyznach, globalnie, można lubić, nie lubić -popierać lub też nie, podpisywać, słać i naciskać. W dodatku personalnie. Z pełnym profilem – co lubię, co czytam, oglądam, słucham, obserwuję uczestniczę, co chętniej a co nie. Co myślę, co robię, gdzie mieszkam i z kim, a związek mam otwarty, małżeński czy inny trudny, do tego koligacje rodzinne . Nawet współrzędne GPS gdzie kotlet zjedliśmy, da się... Do tego znajomych bez liku – już cały tłum się szykuje, już mniej więcej wiadomo o co idzie, wszyscy mamy to samo skopiowane. Już łatwiej się nie da.

No to idziemy, razem, wszyscy określeni, opisani, scharakteryzowani i zarchiwizowani, protestujemy przeciw naruszeniom naruszając, przeciwko ograniczeniom – ograniczając. Już całkiem realnie wywrót nam się marzy, kamienie też realne zaczynają latać, obalać chcemy, coraz to nowe „ciała” się przyklejają – od zwykłych ulicznych bandytów po cynicznych i zakłamanych polityków, kolejne miasta donoszą o zamieszkach, aresztowaniach, zniszczeniach...

Majtając w zacietrzewieniu sztandarami i transparentami nie chcecie dostrzec, że dla świata już dawno bez portek latacie, jak to Edward Redliński napisał: „...jakby z fiutem na wierzchu...”, jak pionki na planszy gracie według nie swoich reguł. Bo już dawno Was opisali, zmierzyli i sprofilowali. A dane zapisali. Ale, „grunt to bunt”, jakkolwiek to wygląda.

Pitfall

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.