Dzisiaj "Fakt" opisuje sprawę pani Barbary, powodzianki z Bogatyni, która mieszka w jednym z nowych bloków. Budynki z zewnątrz wyglądają pięknie, a w środku "Pleśń, wilgoć i niewyobrażalny smród. Do tego pękające ściany".

 

Kwiecień 2012r., już od samego początku budowy powstawały problemy, fot. archiwum bogatynia.info.pl

Dzisiaj w artykule Skandal! Tak żyją ofiary powodzi w Bogatyni "Fakt" opisuje temat z Bogatyni. Chodzi o nowe bloki wybudowane dla powodzian. Jedna z mieszkanek opowiada, że w mieszkaniu jest pleśń, wilgoć i niewyobrażalny smród, a do tego pękające ściany. Chodzi o specjalnie dla powodzian wybudowane bloki  przy ulicy Marii Skłodowskiej - Curie. "Nie wiem kto stawiał te budynki, ale to jakaś kompletna fuszerka" – informuje "Fakt" kobieta.

Blok z zewnątrz wygląda malowniczo, fot. archiwum bogatynia.info.pl

Blok z zewnątrz wygląda malowniczo, fot. archiwum bogatynia.info.pl

Według "Faktu" rodzina trzy lata tułała się po zastępczych mieszkaniach i schroniskach, by w 2013 roku wprowadzić się do mieszkań wybudowanych specjalnie dla rodzin dotkniętych powodzią. Przypomnijmy: w 3 blokach powstały łącznie 82 mieszkania dla powodzian. Budowa w sumie miała potrwać 18 miesięcy, ale była o wiele dłuższa i droższa niż zakładano, a o problemach informowały dolnośląskie media - min. Radio Wrocław (PRW: "Samorząd Bogatyni znów ma kłopoty z dokończeniem budowy"). "Już po kilku tygodniach okazało się, że te budynki to fuszerka" cytuje słowa bogatynianki "Fakt".

"Po tym jak kobieta zgłasza sprawę do urzędu w mieszkaniu pojawiają się na przemian robotnicy i urzędnicy, stwierdzając że potrzebny jest remont. Następnie rozbierany jest kawałek ściany i sufitu w miejscu gdzie cieknie woda i... na tym koniec" - możemy przeczytać w artykule. Według pani Barbary interwencje robotnikó nic nie dają, a wycieki pojawiają się ponownie. Rodzina musi ciągle malować ściany i kupować nowe meble.

"Fakt" dodaje, że magistracie nikt nie chciał z nimi rozmawiać i do tematu wróci. Remont bloku trwa rónież obecnie. Jak mówił burmistrz Andrzej Grzmielewicz w ubiegły weekend na antenie Art Radia, Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej "poprawia bewne niedoróbki jeżeli chodzi o pokrycie dachowe, bo to jest główny problem. (...) To najgorsze miejsce, które przeciekało zostało - mówiąc językiem potocznym - załatane". Burmistrz wspomniał, że są jeszcze inne miejsca na dachu, które wymagają wymiany. 

Cały artykuł "Faktu": Skandal! Tak żyją ofiary powodzi w Bogatyni

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.