Już po spotkaniu. Trzech nacji, trzech narodów, trzech historii. Byli, przyszli, zostali przyprowadzeni, albo dojechali. Sami lub z kimś. Jedni chcieli, inni powinni, innym jeszcze miało się to opłacić. Byłem z ciekawości

Właściwie to z dwiema trzecimi ciekawości, może nawet z jedną trzecią ciekawości - bo działo się jak zawsze. Do kamer i po kamerach. Do kamer podchody - z kim by tu i na jakim tle. Tańce godowe, tokowanie. Po kamerach sprawa prosta - spadamy. Stąd ta ciekawość dzielona na trzy. Jedna trzecia to sprawa jasna. Wyłączyli nagrywanie - dojadamy i w "długą". Druga z trzeciej części jak to ma w zwyczaju - wikt i opitek, z uśmiechem i obecnością do końca. Rubasznie i swojsko. Trzecia?

Trzeciej byłem ciekaw. Chciałem poczuć tę trzecią stronę. Szukałem i znalazłem. W wieku sędziwym, w pogodzie ducha, we wspomnieniach dłoni matczynej, oranżady dawnej smaku, kiełbaskach wędzonych, bułkach nadziewanych, w spacerach, w dziś i wczoraj, w historii równie okrutnej co innych, w niezrozumieniu dziecięcym, w niejednoznaczności uknutej przez możnych, w słońcu tym jak kiedyś, w myśli - że może to jest ten ostatni raz. W odwiedzeniu po prostu, lasce rzeźbionej, uśmiechu i nienachalności.  W tym właśnie punkt potrójny się zawiera.

To najpiękniejszy obrazek z tego dnia.

Podobne artykuły:

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.