Telewizja Bogatynia wyemitowała wywiad z Jerzym Wiśniewskim, który jak sam twierdzi nie był wnioskodawcą odwołania byłej już przewodniczącej Bojakowskiej. Wniosek podpisało 6 radnych, ale nazwisk dwóch radnych nie może sobie przypomnieć. To ważne, bo podpisy są nieczytelne i może to spowodować unieważnienie wniosku.

fot. archiwum bogatynia.info.pl

Krzysztof Musielak, Jerzy Wiśniewski, Tomasz Tracz, Krzysztof Peremicki, a 5 i 6 osoby radny Jerzy Wiśniewski nie może sobie przypomnieć. Powiedział, że zweryfikuje i przekaże opinii publicznej kto to był. Takie słowa mogliśmy usłyszeć w wywiadzie z Jerzym Wiśniewskim, opublikowany dzisiaj na kanale You Tube Telewizji Bogatynia (poniżej). To kwestia istotna, ponieważ już podnoszone są głosy o nieważności tego wniosku z powodu własnie dwóch nieczytelnych podpisów.

Głównymi powodami odwołania była nieodpowiedzialna i źle prowadzona praca komisji i Rady jako całości - opowiadał wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Jerzy Wiśniewski. - Nigdy nie ma dobrego czasu, że by dokonać takiego odwołania. Nawet jak mamy jakąś czarną owcę w rodzinie, to mamy nadzieję że naprawi swoje błędy - mówił na telewizyjnej antenie. Sam przyznał, że prywatnie ceni i lubi Dorotę Bojakowską za działalność na niwie społecznej. Jako przewodnicząca stowarzyszania "Amazonki" pomaga chorym na nowotwory, a o to walczy na terenie Bogatyni również - jak sam powiedział - radny Wiśniewski. Dlaczego dopiero po trzech latach złożono wniosek o odwołanie, bo decyzja dojrzewała. - Cały czas liczyliśmy, że będzie więcej asertywności w postępowaniu pani przewodniczącej - mówił wiceprzewodniczący Wiśniewski. Radny opowiadał jak prosił kilkadziesiąt razy, żeby przewodnicząca zmieniła swoje postępowanie – np. zwoływała prezydium Rady. Opowiadał o konkretnych przykładach indolencji np. o budynkach przy ulicy Rolniczej 25 w Sieniawce, gdzie przy odpowiednich inwestycjach mogły by powstać oszczędności dla gminy.

- My, jako suweren pana burmistrza decydujemy jakie są kierunki zmian i my mówimy co jest najważniejsze dla rozwoju tego miasta i tej  gminy - mówił Jerzy Wiśniewski. Żalił się, że radni podejmowali tematy, a one nie odżywały, nie żyły własnym rytmem tylko ginęły "w czeluściach ostatniej szuflady biurka". - Tracimy na tym wszyscy - dodał.

- Wnieśliśmy wspólnie z Markiem Marczakiem wniosek, żebyśmy mogli zacząć procedować nad utworzeniem zespołu odnośnie stanu środowiska, bo w Bogatyni jest zbyt dużo zachorowań na nowotwory złośliwe i większa umieralność. Do dzisiaj jest głuche echo, a prace nad wnioskiem nie rozpoczęły się po 1,5 roku - mówił radny, uzasadniając powody odwołania. Mówił również o zwoływanych ad hoc sesjach nadzwyczajnych. Według Wiśniewskiego to do przewodniczącej trafiały takie wnioski od burmistrza, że sesja powinna być zorganizowana w trybie pilnym. Radni wielokrotnie nie zdążyli się zapoznać z dokumentami dotyczącymi milionów. Przewodnicząca powinna zwracać uwagę na takie rzeczy - dodał. 

Radny opowiedział również o inny "ważnym" szczególe dotyczącym swojego poprzedniego wywiadu (vide Śmieciowo - słoikowa sprawa wiceprzewodniczącego) z października ubiegłego roku. Wówczas wiózł "rosół z makaronem czterojajecznym". 

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.