Wczoraj po godzinie 22 kierowca ciemnej hondy potrącił śmiertelnie czarnego, dużego, pięknego pieska – pisze do nas czytelnicza. Kierowca zatrzymał się... żeby obejrzeć uszkodzenie samochodu
zdjęcie przykładowe, fot. archiwum bogatynia.info.pl
Według emocjonalnego opisu czytelniczki kierowca jechał ok. 90km/h. „(…) pies wyszedł na pasy jakieś 10 m od auta, a kierowca nawet nie podjął próby hamowania, jechał jeszcze dalej dopiero potem zawrócił na straż zobaczyć czy ma obity zderzak, wsiadł do auta, siedział i patrzył z daleka jak pies skomli i walczy w cierpieniach o życie“ - możemy przeczytać w przysłanym do naszej redakcji opisie. „Huk był porównywalny z czołówką, skomlenie i jęczenie tego psiaczka mam w uszach do teraz i od razu nasuwają mi się łzy. Mój chłopak zbiegł pierwszy na dół, chciał zawieźć go do weterynarza, kiedy ja zeszłam widziałam tylko jak reanimował psiaka z pewnym panem, kiedy podeszłam bliżej pies wziął 3 głębokie wdechy i odszedł“ - opisuje poruszona czytelniczka.
Według relacji kierowca auta nie raczył nawet wyjść zobaczyć co się dzieje. „(...) nawet chciał odjechać, ale gdy podeszłam i chciałam go zatrzymać tłumaczył się, że jedzie się zgłosić na policje. (…) Weterynarz powiedział, że nie miał szans na przeżycie, bo uderzenie było tak mocne, że po po paru sekundach dostał wylew do mózgu“ - opisuje czytelniczka - „Dodam jeszcze, że dzwoniąc na naszą policje, odesłali mnie straż, ze straży na policje i 4 x to samo. W końcu zapytałam czy ktoś w końcu zabierze tego pieska, powiedzieli, że muszą czekać na służby specjalne. W efekcie ja, mój chłopak i 3 inne osoby wezwaliśmy weterynarza i tą służbę specjalną (...)“.
Przypomnijmy, że mamy obowiązek zgłaszanie faktu potrąconych zwierząt nawet, jeżeli to my byliśmy sprawcami wypadku! Kilkanaście minut może wystarczyć, aby uratować życie rannemu zwierzęciu. Według przepisów prawa niezgłoszenie faktu potrącenia zwierzęcia jest traktowane jako wykroczenie. Może grozić za to kara grzywny lub aresztu.
