W grupie zapaleńców z BOG-TUR, po przejściu Głównego Szlaku Orłowicza, postawiliśmy sobie kolejne wyzwanie – zdobycie Głównego Szlaku Beskidzkiego.

Szlak wyznakował Kazimierz Sosnowski w latach 1924-35 i Jego też imię szlak nosi. Początkowo w okresie międzywojennym prowadził z Ustronia aż na Stoh (trójstyk ówczesnych granic Polski, Rumunii i Czechosłowacji) w Górach Czywczyńskich (Karpaty Wschodnie), a jego długość wynosiła ok. 750 km. W związku ze zmianami granic po II wojnie światowej został skrócony o tereny Karpat Wschodnich, które pozostały poza granicami Polski. Obecnie swój początek GSB ma na stacji PKP Ustroń-Zdrój, a kończy się w Wołosatem i ma długość 495,8 km. Szlak ten, oznaczony kolorem czerwonym przebiega przez osiem pasm górskich, a mianowicie: Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Beskid Makowski i Beskid Wyspowy, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski i Bieszczady.

(Źródło: Agata Hanula, Przewodnik Turystyczny GSB, Wydawnictwo Kartograficzne COMPASS, Kraków 2012).

Turyści przemierzają ten szlak przeważnie z zachodu na wschód. My wybraliśmy kierunek odwrotny. W kierunku domu. Po trwającej 19 godzin podróży dotarliśmy do Ustrzyk Górnych. Następnego dnia ruszyliśmy na szlak z Wołosatego. Wędrując dzień po dniu przemierzyliśmy całe Bieszczady i wschodnią część Beskidu Niskiego, łącznie dystans 148 km. Po drodze zdobyliśmy najwyższy szczyt Bieszczadów – Tarnicę (1346 m n.p.m.). Przeszliśmy Połoniny Caryńską i Wetlińską. Byliśmy w Cisnej, Komańczy, Puławach Górnych i Dolnych, Rymanowie-Zdrój i dotarliśmy do Iwonicza-Zdrój. Podczas codziennych wędrówek mieliśmy też czas na zwiedzanie. W Komańczy przeszliśmy ścieżkę przyrodniczo-historyczną wiodącą turystów najciekawszymi zakątkami wsi. Trasa jest bardzo widokowa. Na nas największe wrażenie zrobiła cerkiew prawosławna oraz Klasztor Sióstr Nazaretanek, w którym internowany był w latach 1955-6 Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński.

Pierwszy etap GSB zakończyliśmy w jednym z najstarszych uzdrowisk w Polsce, liczącym 425 lat tradycji, Iwoniczu-Zdroju. Naturalnymi metodami leczniczymi są wody mineralne i borowina. Mieliśmy ochotę zażyć ozdrowieńczych okładów borowinowych, zwłaszcza na zmęczone stopy, ale dusza turysty wzięła górę. Ruszyliśmy na zwiedzanie miasteczka. Niewielka, licząca mniej niż dwa tysiące mieszkańców miejscowość, urzekła nas wyglądem. Oferuje kuracjuszom pełne kwiatów piękne parki z tryskającymi wodą fontannami, liczne ścieżki spacerowe, a także zabytkową zabudowę. Uwagę przykuł drewniany budynek z czworoboczną wieżą, pensjonat „Bazar”. Zbudowany w latach 1876-80 mieścił kiedyś piękną salę balową, a dziś jest tam kino „Wczasowicz”. Naprzeciwko stoi „Dom Zdrojowy” z 1861 roku.

Dotarliśmy też do źródeł i pijalni wód „Amelii” i „Karola”, z których słynie Iwonicz-Zdrój. Obok nich stoi figura Matki Boskiej Przedziwnej. To miejsce kultu religijnego dla mieszkańców i kuracjuszów.

Do Bogatyni wracaliśmy 14 godzin. Za nami pierwszy, bez mała 150-kilometrowy etap. Wschodni odcinek szlaku był dobrze oznakowany, a po trasie było sporo baz noclegowych. Na szczególne polecenie zasługuje „Leśna Willa” w Komańczy. Czysto, smacznie, a gospodarze przemili. Turystom, którzy chcą podjąć wyzwanie i sprawdzając własne siły zobaczyć wiele ciekawych miejsc, polecam pójść naszymi śladami...

Tekst: Bogusława Pikulska-Baranowska, zdjęcia: Janusz Baranowski

Podziel się ze znajomymi!

W celu zapewnienia jak najlepszych usług online, ta strona korzysta z plików cookies.

Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej, wyrażasz zgodę na używanie naszych plików cookies.